Strona 1 z 1

Smak z mojego dzieciństwa

: 21 maja 2018, 10:36
autor: trew
Już pierwsze są 😁

Re: Smak z mojego dzieciństwa

: 21 maja 2018, 10:38
autor: alpitlum
:D NADZIEWANE :lol:

Re: Smak z mojego dzieciństwa

: 21 maja 2018, 13:05
autor: Sokolik
Bo to się nie patrzy tylko je 😂

Re: Smak z mojego dzieciństwa

: 21 maja 2018, 13:24
autor: Kaczorek
U nas też zaraz się pojawią

Re: Smak z mojego dzieciństwa

: 21 maja 2018, 14:01
autor: trew
Te jeszcze nie są nadziewane. Bo są pierwsze przed akacją. Jak akacja już zakwitnie to wtedy i nadzienie będzie w czereśniach. Ot taka robalowa zależność.

Re: Smak z mojego dzieciństwa

: 21 maja 2018, 14:10
autor: Kaczorek
A masz jakiś sposób na te robaczki?

Re: Smak z mojego dzieciństwa

: 21 maja 2018, 15:11
autor: trew
Nie. Cały sukces czereśni w tym że jest pierwsza przed akacja. Te późniejsze czereśnie będą już nadziewane z tego samego drzewa.

Re: Smak z mojego dzieciństwa

: 24 maja 2018, 05:11
autor: Paarys
Trafić w odpowiedni czas, by zastosować środki zaradcze, to niezła sztuka. Sposobów jest wiele. Te, które można stosować bez ingerencji w chemię, to usunięcie wszystkich owoców spod drzewa, które spadną jako uszkodzone, zgniłe itd. W każdej może być larwa, która przed zimą schroni się w wierzchniej warstwie ziemi. Niektórzy wybierają tą kilkucentymetrową warstwę i dosypują nowej ziemi. To środki całkowicie "eko". Jeśli o to nie zadbaliśmy, to pozbycie się owocówki trześniówki, a przynajmniej ograniczenie jej rozwoju, wiąże się z zastosowaniem chemii. Kiedy już zdobędziemy środek chemiczny, np. Mospilan (najłatwiej dostępny w małych ilościach), to trzeba trafić w czas wylotu muchówek. Niektórzy zakopują pod czereśnią doniczkę z zeszłorocznymi robaczywymi czereśniami zagrzebanymi w ziemi. Przed zakwitnięciem akcji trzeba przykryć szczelnie doniczkę bardzo drobną siateczką (muszka jest naprawdę maleńka) i po stwierdzeniu obecności trześniówki, wykonać oprysk. Wiem, chemia, ale nie wierzcie, że jeśli w czereśniach tych odrobinkę późniejszych niż "majówki" nie ma "lokatorów", to był fart :). Zastosowanie jednego oprysku insektycydem, to jednak mało...Trześniówka potrafi latać sobie nawet ponad miesiąc i próbować złożyć jajeczka w każdym owocu, który nie został oznaczony przez inną samiczkę feromonem. Natura jest genialna. Jeśli nie ograniczać ilości tych owadów, to albo posiadać tylko bardzo wczesne odmiany, albo zamknąć oczy i zajadać "nadziewane" :)